Mogłabym świat zawojować. Gdybym tylko chciała. Ale nigdy nie chciałam. Może jedynie czasami w fantazjach napędzanych pustą próżnością, na zasadzie co by było, gdyby było: scena, publika, uznanie. Wychodziłam z tego swojego wewnętrznego teatrum albo ze śmiechem – ze swojej własnej groteskowości, albo z niesmakiem – z powodu niepotrzebnego odrywania się od rzeczywistości, w której dzieje się moje rzeczywiste życie. I regularnie spowiadałam się z tych - oraz innych - skoków na boki.
*
Moi nauczyciele w sposób dość widoczny byli zdziwieni, kiedy po zakończeniu studiów wróciłam do mojego miasta, do mojego ogólniaka – jako nauczyciel. Wróciłam, bo władze oświatowe skusiły mnie przydziałem własnego mieszkania. I dobrze się stało, bo polubiłam swój zawód. W szkole nie pracuję od ponad ćwierć wieku, ale nadal uczę – i dobrze mi z tym. I dziękuję Panu Bogu za pchnięcie mnie na takie tory studiów, które teraz dają dochód.
Nie mam wątpliwości, że na takie a nie inne tory zawodowe pchnął mnie Pan Bóg, który na szczęście ma więcej rozsądku niż ja. Kierunek studiów wybrałam na podstawie ankiety własnego pomysłu, składającej się z około dziesięciu pytań, którymi objęłam kilka możliwych kierunków nauki: od psychologii, socjologii czy etnografii, poprzez medycynę i dwie filologie - do matematyki. Pierwsze miejsce w punktacji zajęła jedna z filologii.
Trzeba było wybrać jakieś studia, więc wybrałam, ponieważ Rodzice pilnowali, żebym czasami po maturze nie wymigała się od dalszej nauki. Mama nawet pojechała ze mną do miasta moich przyszłych studiów, żeby przypilnować, że pójdę na pierwszy egzamin - pisemny. Poszłam więc. Na tyle bez pośpiechu, że spóźniłam się dwadzieścia minut. Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że egzamin jest opóźniony o pół godziny. Nie było wyboru, trzeba było znowu chodzić do szkoły.
Patrząc wstecz na swoje życie, nie żałuję, że nie przeciążałam swojego umysłu – wiedzą. Co mam wiedzieć, to i tak – wiem. Całego świata w głowie nie pomieszczę, cały świat w swojej głowie może pomieścić tylko Pan Bóg. Nie będę się z Nim ścigać. Bo jestem bez szans. A cząstkowa wiedza dla samej wiedzy nie za bardzo mnie interesuje. Wystarcza mi, że znam Tego, który wie wszystko. Że poznałam Go, a właściwie, że On dał mi się poznać [Świadectwo]. Jednak: badam swoje sumienie. Czy w takim podejściu do życia kierowała mną mądrość, czy jednak – gnuśność? A może to po prostu [Taki charakter]? W następnym kroku rozważę więc, jak „taki mój charakter” wpływa na moją modlitwę. Na relację z Bogiem.
A tymczasem leżę pod gruszą
Na dowolnie wybranym boku
I mam to, co na świecie najświętsze
Święty spokój...
Święty spokój - Maryla Rodowicz:
Tekst: Magdalena Czapińska
Muzyka: Seweryn Krajewski
.