Łapię motyw, czyli jak pisać felietony

Zdarza mi się, na zakończenie określonego cyklu nauki, zaprzyjaźnioną młodzież, którą miałam okazję wspomóc w przyswajaniu pewnego języka obcego, obdarowywać specjalnym prezencikiem w postaci małego sejfiku z kluczykiem, który to sejfik z zewnątrz udaje słownik języka angielskiego. Na ogół do środka wkładam jeszcze paczkę tak zwanej mieszanki studenckiej skomponowanej na bazie różnych orzechów – na przyrost oleum w młodej główce. Tak też było w przypadku Starszej Panny Wichrowskiej, kiedy cztery miesiące temu miałam okazję przez kilka dni gościć u siebie jej mamę, Katarzynę Wichrowską. Przekazałam wtedy jej córce, świeżo upieczonej maturzystce, której nie udało się przyjechać do mnie z mamą, taki właśnie sejfik, dodając do niego kilka innych drobnych przedmiotów, które mogą jej się przydać, a których ja powoli zaczynam wyzbywać się – żeby lżej było z tego świata odchodzić. Na marginesie wspomnę, że Starsza Panna Wichrowska odwiedziła mnie cztery miesiące później - czyli parę dni temu - prawie całkiem sama, której to wizycie poświęciłam niedawną notkę, dając jej tytuł [Pokocie, pokotem, z kotem].


*


W podziękowaniu za majowe prezenciki otrzymałam wtedy pocztą esemesową graficzną kompozycję autorstwa Panny Wichrowskiej, w której starała się połączyć w sensowną całość otrzymane ode mnie bardzo różne przedmioty: wspomniany sejfik, kryminał Agathy Christie w oryginale, bardzo ładnie wydany angielskojęzyczny wybór religijno-mądrościowych aforyzmów przeznaczonych dla kobiecej duszy (otrzymałam go kiedyś dawno w prezencie - jako żarcik - od pewnej bardzo a-religijnej osoby), nóż z ażurowym ostrzem z napisem TOMATOES (nasza maturzystka jest fanką potraw z pomidorów) oraz notatnik z rysunkiem mądrej sowy na okładce i towarzyszącym aforyzmem, mówiącym w nauczanym przeze mnie obcym języku, że wiedza pochodzi z uczenia się, a mądrość z życia życiem (z czym się jak najbardziej zgadzam).


Całość kompozycji uwidocznionej na załączonym zdjęciu Panna Wichrowska opatrzyła komentarzem z mrugnięciem oczkiem: Łapię motyw! Dla mnie ten komentarz był rewelacją, szczególnie że osobiście po raz pierwszy spotkałam się z takim sformułowaniem. Nie dopytywałam już maturzystki, czy sama go wymyśliła, czy tak teraz mówi się w młodym pokoleniu, żeby nie przeszkadzać jej w przygotowaniach do egzaminu na pewną uczelnię artystyczną, polegającym na konieczności opracowania kilku artystycznych prezentacji. Chciałam żeby pracowała w spokoju, a dla mnie i tak najważniejsze jest to, że dzięki tym dwóm słowom ("mądrej głowie dość dwie słowie" - jak mawiano w pokoleniach sporo starszych) ja również coś złapałam. Po prostu – już wiem, jak pisać felietony!


W młodości w polskiej prasie literackiej pasjami czytywałam felietony Hamiltona oraz Arta Buchwalda [Kobieta zdradziecka, mon amour], a ponieważ teraz prawie niczego nie czytam, więc już nie szukam współczesnych odpowiedników powyższych autorów. Lubię natomiast czasami posłuchać niektórych (angielskojęzycznych) stand-uperów, których występy bywają świetnymi mówionymi felietonami. Podziwiam i doceniam inwencję felietonistów, którzy z wielką swadą i humorem piszą/mówią tak naprawdę – o niczym. Mój podziw dla osób, które tak potrafią wyraziłam już dość dawno temu, w notce [O niczym], którą polecam, ponieważ od komentujących dowiedziałam się wtedy, że notka wcale nie była o niczym, co było dla mnie sporym zaskoczeniem.


*


Przystępując do obecnego tekstu wiedziałam, że chcę o czymś napisać, ponieważ ostatnio traktuję pisanie głównie jako gimnastykę umysłową, którą należy uprawiać w miarę regularnie, ale nie wiedziałam, o czym pisać. Sądzę, że przed podobnym dylematem bardzo często stają felietoniści zawodowi, którzy na przykład co tydzień muszą dostarczyć do redakcji tekst. Ja pomysłów na obecny tekst miałam kilka, ale żaden z nich - tutaj podaję ujęte hasłowo - nie wystarczał na osobną notkę: 1. Stanislav 2. Monitor z pivotem 3. My way. I wtedy w sukurs, czyli na pomoc, przyszło mi to genialne: wspólny motyw! Dodałam więc do listy punkt 4. Łap motyw, i proszę, oto co wyszło z łapania motywu: cały felieton, który sam się napisał.


A co z innymi punktami z listy? Owszem, mam nowy zewnętrzny 24-calowy monitor (z pivotem!) do komputera, ale jeszcze nie nauczyłam się nawigowania jego funkcjami, więc klepię ten felieton na starym 15-calowym monitorze w laptopie (ok, już się nauczyłam i wykańczam ten felieton na dużym monitorze!). Owszem, mogłabym w tym felietonie spróbować złapać motyw ze Stanislavem, ale po co, skoro już tyle mi się napisało, a Stanislava mogę zachować na całkiem inną okazję, jeśli nie zapomnę, o co mi chodziło (ok, zapomniałam!). Jednak pozostał jeszcze - punkt 3. My way. Tego motywu na pewno nie zapomniałam, a wręcz przeciwnie. Ponieważ rozrósł się on do rozmiarów osobnego felietonu, zachowam go na zaś. Tak więc wszystko jest już jasne: tak właśnie należy pisać felietony!



15.09.2021


.