PostScriptum 4. Próżna próżnia

 

Kiedy przestało mi się chcieć oglądać telewizję, i kiedy jednym ruchem pozbyłam się ze swojego domu obu telewizorów, wtedy w powstałej wewnętrznej próżni mogłam zobaczyć, ile telewizyjnych śmieci w sobie nosiłam: w pamięci, w wyobraźni, w emocjach. Przez kilka dobrych miesięcy trwało to niezależne ode mnie oczyszczanie wnętrza z krzykliwych skrawków programów, z fragmentów migotliwych reklam, z obrazów i słów niewiele znaczących. W tym samym czasie odszedł ode mnie smak na alkohol: po prostu alkohol mnie rzucił! Działo się to ponad dwadzieścia lat temu. Palenie rzuciło mnie jeszcze wcześniej, lat temu prawie czterdzieści.


*


Telewizja odeszła, ale pojawił się w moim życiu internet, a z nim wejście w polityczne nawalanki, w których uczestniczyłam, traktując je najpierw jako przedłużenie wcześniejszych politycznych zaangażowań [Jestem pisuarem] [Elektorat w poszukiwaniu polityków] [Nie tak miało być], a potem po prostu jako internetowy sport – flame wars – co również nie pozostawało bez wpływu na to, co zaczęłam w swoim wnętrzu nosić. Zniknęły jedne wewnętrzne śmieci, raczej biernej natury, a pojawiły się inne, bardziej aktywne, do tego przeżywane w sposób agresywny, nad czym w głębi duszy boleję, ale cóż - temperament mam z natury skłonny do wchodzenia w polemiki, a do tego jeszcze świadomie założyłam prowadzenie w internetowych zwarciach czegoś w rodzaju gry z losem, polegającej na praktyce testowania swoich apriorycznych założeń właśnie w ogniu wymiany zdań czy ciosów, do tego prowadzonej do upadłego, czyli do obrony swojej racji, dodatkowo nie zawsze prowadzonej w sposób śmiertelnie poważny [Co prawda, to prawda] [Ciekawe].


Moja aktywność internetowa miała też poważniejszą stronę, związaną z prowadzeniem własnego bloga i spisywaniem na nim - głównie dzięki zachęcie ze strony czytelników - swojego życia i swoich o życiu przemyśleń. Jeden z dawnych blogerów salonu24.pl stwierdził kiedyś, że internet mi służy, a ja przyjęłam jego zdanie za dobrą monetę, jako że pochodziło z ust osoby, którą uważałam za człowieka poważnego. Ktoś innych z kolei - osoba również poważna - zachęcał mnie do archiwizowania nie tylko tekstów, ale również toczących się pod nimi rozmów czy dyskusji, co też robiłam w odniesieniu do lat 2007-2011, kiedy dyskusje pod tekstami były najbardziej treściwe. I tak dalej, i tak dalej, konsekwentnie szłam za głosem czytelników bloga, w myśl zasady – vox populi, vox Dei [Od kuchni].


*


Obecna sytuacja jest inna niż ta sprzed kilku lat. Mój pamiętnikarski blog stopniowo zamiera, przez co zaczęłam nazywać go raczej brulionem, w którym tymczasowo zamieszczam teksty, zanim ostatecznie dopracowane zarchiwizuję w całkiem innym miejscu w sieci, czekając w sumie na moment, kiedy również internet mnie rzuci, tak jak rzuciło mnie tyle innych uzależnień [Rzuciło mnie palenie]. Życie, które udało mi się przez prawie piętnaście lat blogowej aktywności tutaj spisać, zostaje coraz bardziej za mną. Wspomnienia, niezależnie od ich charakteru, już nie obciążają mojej pamięci, wyobraźni, emocji, ponieważ - zostały zamknięte na blogu.


Pamiętam, jak wiele lat temu, w czasach przed-internetowych, medytując w myślach nad różnymi aspektami swoich doświadczeń życiowych, wykrzyknęłam kiedyś zadziwiona: - Ależ ja mam ciekawe życie wewnętrzne! - Nic więc dziwnego, że w tamtym czasie głosiłam wszem i wobec, że nie boję się samotności, gdyż tak, jak nie nudziłam się będąc wśród ludzi, tak samo nigdy nie nudziłam się będąc sama ze sobą. Teraz jednak, kiedy coraz mniej czuję siebie w sobie, nie jest już tak łatwo. Przestrzenie zewnętrzne i wewnętrzne coraz bardziej pozostają poza moim zasięgiem. Pozostaje więc zagospodarowywanie pozostałego czasu prostymi zajęciami codzienności, swoista celebracja liturgii godzin.


*


Spisywanie autobiografii pomogło mi jednak spojrzeć w sposób uporządkowany wstecz na różne ścieżki, drogi i zawiłości życia, co pewnie miało również charakter terapeutyczny. Kiedy w mojej obecnej zewnętrznej i wewnętrznej próżni - nie tylko od kontaktu z ludźmi, nie tylko od wielu aktywności, nie tylko od siebie samej, ale również od dawniejszego poczucia obecności Wszechobecnego - wyraźniej mogę znowu zobaczyć pojawiające się od czasu do czasu w moim wnętrzu fruwające śmieci, czyli różne psychiczne i duchowe życiowe zaszłości, będące prostymi pochodnymi siedmiu grzechów głównych. Mając teraz lepsze spojrzenie na własne życie, lepszy tego życia ogląd, łatwiej jest mi robić z tymi śmieciami porządek, głównie poprzez coraz pełniejsze rozumienie doświadczanych wewnętrznych mechanizmów. Obok zrozumienia, dobrym lekarstwem - poza modlitwą, czyli odnoszeniem doświadczanych spraw do Pana Boga - jest też śmiech, na przykład kiedy wyśmiewam swoją wrodzoną próżność, córkę pychy, którą w próżni widać bardzo wyraźnie, niemal jak w warunkach laboratoryjnych [Rachunek sumienia]. Nie po próżnicy więc doświadczam próżni, natomiast pamięć o tym, że tam gdzie jest teraz pustka, kiedyś odczuwałam pełnię, niesie ze sobą nadzieję. Pamięć jest bowiem domeną nadziei: wiara - rozum; miłość - wola; nadzieja - pamięć. Władze duszy (rozum, wola, pamięć) wzmacniane są specjalnymi cnotami/zdolnościami udzielanymi człowiekowi przez Boga/Ducha: wiarą, miłością i nadzieją. [Milczenie w sieci]


Proszę przyjdź!


Panie -


Proszę, przyjdź!

Przyjdź jako Światło i Ogień -

Światło wiary dla mego rozumu,

Ogień miłości dla mojej woli.

Przyjdź, Panie, nie zwlekaj -

Ojcze, przyjdź w Jezusie Chrystusie

przez Ducha Świętego:

Przyjdź w Świetle i Ogniu. Amen.


kwiecień 2001


Bóg-Ojciec: to Ojcostwo zawiera w sobie Jego macierzyństwo, Jego miłość oblubieńczą, Jego przyjaźń, Jego gościnność... Ojcostwo Boga – naszą ojczyzną...


17.12.2021

 

 

.