Dużo Cyganów było kiedyś w moim mieście. Mężczyźni przygrywali klientom lokali gastronomicznych, a kobiety z taliami kart w dłoniach nagabywały przechodniów na ulicach i w parkach propozycjami powróżenia. Pamiętam też dawne cygańskie tabory złożone z kolorowych wozów ciągniętych przez konie, jak przejeżdżały przez miasto i jak stacjonowały na jego obrzeżach. Teraz Cyganów już w mieście na co dzień nie ma, a pewne określone zaułki, które tradycyjnie zaludniali, zamieszkuje obecnie ludność niecygańska, co nie znaczy, że nie równie jak oni krewka.
*
Od czasu do czasu można jednak tu i ówdzie zobaczyć charakterystyczne, wiekowo dość młode grupki, kiedy wysiadają z okazałych samochodów na rejestracjach zachodnich państw i grupowo przemierzają miasto. Starszych Cyganów, którzy kiedyś ubogacali jego koloryt, można głównie spotkać na miejskim cmentarzu, spoczywających w okazałych marmurowych grobowcach, ozdabianych równie okazałymi podobiznami zmarłych. Z kolei młodsi, przystojni i eleganccy, przyjeżdżając tutaj w odwiedziny, pewnie głównie na grobach rodzinnych, czasami przywożą ze sobą swoje zagraniczne porachunki, czego byłam nie tak dawno bezpośrednim świadkiem, mimochodem wplątana w samym centrum miasta w niespodziewaną uliczną szarpaninę z okrzykami w nieznanym języku, a zakończoną małym samochodowym pościgiem. Czułam się jak w środku gangsterskiego filmu, stojąc na chodniku w jednym miejscu, nieruchoma jak słup, jedynie wzrokiem monitorująca sytuację i wdzięczna szarżującym jak byki młodym mężczyznom, że goniąc w podskokach jedni drugich, w swoim pełnym furii pędzie tak zgrabnie i tanecznie ominęli moją osobę.
Z dawnych czasów nie pamiętam szczególnie przykrych bliższych spotkań z miejscowymi Romami, poza paroma ulicznymi incydentami z cygańskimi kobietami w barwnych powłóczystych muślinowych spódnicach, którym nie dawałam sobie powróżyć, przez co rzucały za mną jakieś swoje przekleństwa. Kiedy byłam w ostatniej klasie ogólniaka, podczas ówczesnego spisu powszechnego pracowałam jako spisowy rachmistrz, i jako taka dostałam w przydziale do spisania jeden z cygańskich rewirów, ale tam również nie odnotowałam żadnych nieprzyjemności, szczególnie że niemal od progu starałam się z każdym cygańskim domostwem wejść w dobrą komitywę, chwaląc się, że od pewnego czasu mieszkam tutaj, u klasowej koleżanki, kiedy mój ojciec - gdy tylko skończyłam osiemnaście lat - kazał mi wynająć sobie pokój poza domem, skoro mój własny dom rodzinny przestał mi odpowiadać i skoro zbuntowana ciągle miałam mu coś do zarzucenia. Honorowo poszłam więc sobie wtedy precz z domu, oczywiście otrzymując od ojca pieniądze na utrzymanie, by po kilku miesiącach do domu pokornie wrócić na Boże Narodzenie, ku wielkiej radości mojej matki, boleśnie przejętej całą tą sytuacją. Niemniej w kontaktach ze spisywanymi tuż przed Świętami Cyganami tamten incydent bardzo się przydał. U ankietowanych, których siłą rzeczy musiałam wypytywać o różne szczegóły ich życia, miałam duży plus, jako ich sąsiadka.
Jednak cygańskich muzyków
w młodości nie poznałam zbyt dobrze, jako że wtedy nie bywałam w
lokalach gastronomicznych, w których lubili przygrywać nie tyle do
kotleta, bo o mięso było w peerelu trudno, co do wódki, za co –
w uznaniu swojego muzycznego talentu – dostawali niezłe datki.
Kiedy w początkowych latach transformacji ustrojowej na rynku
pojawiło się mięso, a ja w związku z tym zaczęłam w lokalach
gastronomicznych bywać częściej, większość naszych Cyganów
już zniknęła z miasta, za granicami kraju (na ulicach
pojawili się co prawda Cyganie rumuńscy, ale oni zajmowali się
jedynie nachalną żebraniną). Tak więc miałam w życiu okazję
podczas konsumpcji kotleta słuchać popisów muzycznych tylko
jednego z dawnych Romów, który ostał się tutaj w osobie pewnego
niemłodego skrzypka. Przygarbiony, z głową mocno wciśniętą
między ramiona i powłóczący nogami, on również swoim graniem
nieźle zarabiał, tyle że jemu płaciło się - i to sporo - za to,
żeby już nie grał i żeby sobie poszedł. Ponieważ był właściwie
głuchy, nie można było mu niczego wytłumaczyć. Reagował tylko
na konkretny pieniądz w dłoni. A potem nawet ten Cygan gdzieś
zniknął. Raczej na miejscowym cmentarzu, niż za granicą.
Don Wasyl - Zagraj mi piękny Cyganie / Ore ore:
15.06.2021
.